BLOGOWANIE, VADEMECUM BLOGERA

Gdzie przepadałam, co robię plus linki z sieci, które mnie zainspirowały.

BEATA REDZIMSKA VADEMECUM BLOGERA

Gdzie przepadłam, co robię i dlaczego dawno mnie tutaj nie było. Plus linki do wpisów, które mnie zainspirowały.

Bo rzeczywiście zniknęłam z sieci, nie pokazuję się ostatnio zbyt często na blogu i w social mediach. Jakkolwiek regularnie działam na fanpejdżu Paryż Nieznany.

Zadecydował o tym splot różnych okoliczności mniej lub bardziej ode mnie zależnych:

Podróż do Polski, celem załatwienia formalności związanych z domem.

Znalazłam firmę od nieruchomości, która mi to ogarnia…, ale jeszcze daleka przede mną droga, muszę dokonać adaptacji domu, zanim będzie możliwy jego wynajem.

Remont w mieszkaniu.

Trochę narzucony odgórnie przez firmę, która zarządza naszym zgrupowaniem bloków. Niemniej moja kuchnia robi się na bóstwo, co póki co – no cóż – mocno dezorganizuje to moje plany i pracę, bo żyjemy na stercie gratów, przenoszonych z miejsca na miejsce w rytm prac remonotowych.

A wszystko, co było w kuchni jest upychane w pokoju. A to, co było w łazience jest upchnięte (i dopychane kolanami) w drugim pokoju.

Bo łazienka też robi się na bóstwo. Przynajmniej tak sobie mówię, żeby przetrwać kolejny dzień w mieszkaniu, które od kilku tygodni przemieniło się w jeden wielki plac budowy.

No ale mam nadzieje, że chłopaki kiedyś skończą. Wtedy co prawda będę zasuwać na kolanach szorując mieszkanie. Och mozolna praca u podstaw.

Bo prace remontowe, oprócz mam nadzieję olśniewającego efektu końcowego, oznaczają po drodze kupę sprzątania i organizowania swojej przestrzeni na nowo…

REMONTREMONT

Plany wirtualne:

Tutaj ostatnio mocno koncentruję się na przygotowaniu kursu języka francuskiego ze słownictwem i strawną dawką gramatyki, tematy z życia codziennego, czyli język francuski od kuchni i przez kuchnię. Bo jestem taki żołądek na 2 łapach -“estomac sur pattes”, czyli najpierw myślę o jedzeniu i od tego zaczynam moje przyszłe produtty dotyczące języka francuskiego… Bo w planach mam kolejne odcinki kursu, poświęcone innym tematom i innym dziedzinom życia codziennego.

Niemniej przygotowanie kursu z jednej strony jest uwieńczeniem moich marzeń i prawie 20 lat na emigracji na przyswajaniu tego pięknego, choć wymagającego języka. Przy tej okazji zdałam sobie sprawę z tego, jak ja to kocham (to dłubanie w językach obcych).

Ale też i tu drugie objawienie: przygotowanie kursu / przygotowanie własnego produktu jest ogromną lekcją pokory i cięcia własnych słów ….

Tu dopadło mnie przekleństwo wiedzy:

Bo tyle chciałabym przekazać, ale z drugiej strony mam świadomość tego, że jeżeli to nie będzie przystępnie podane i strawne dla odbiorcy, a ten zniechęci się na starcie, cały wysiłek na nic….

Ile sama kupiłam takich kursów, przez które nigdy nie przebrnęłam…
Od tej strony dobrze to znam.

Przygotowanie własnego produktu (a jest to mój drugi produkt) i promocja pierwszego, jakim był ebook z przepisami bezglutenowymi wiele mnie nauczyły i podsunęły multum pomysłów na kolejne materiały na Vademecum Blogera.

Czyli jak to mówią Francuzi mam kilka projektów w rurach: “plusieurs projets dans les tuyaux” – rysuje mi się kilka pomysłów na kolejne wpisy na blogu, a może nawet cały ebook pt tytułem: Zbuduj swoją markę w sieci i zacznij sprzedawać swoje produkty

Mam sporo przemyśleń na ten temat.

Po pierwsze na własnej skórze przekonałam się o prawdziwości tego, przed czym przestrzegały mnie koleżanki z mastermindu: te mrzonki o pasywnych dochodach z sieci:

Tymczasem:

Jeżeli nie będziesz tego sprzedawać, to się samo nie sprzeda.

Pasywny dochód, włóż go sobie między bajki.

Owszem Twój produkt może i całkiem kusząco będzie wisieć sobie w sieci, ale Ty i tak będziesz siedzieć na niesprzedanym produkcie.

Odnośnie mojego eboka z przepisami bezglutenowymi – ten sprzedawał się póki go sprzedawałam. A odkąd przeszłam do realizacji innych projektów, zawisł w sieci i sobie zwisa. Bo zajęłam się czymś innym.

Lekcja pierwsze: Kiedy nie sprzedajesz, to się nie sprzedaje.

Z drugiej strony, przy tej okazji ze zdziwieniem dowiedziałam się sama o sobie, że lubię to robić: lubię sprzedawać – jakkolwiek nieprzyzwoicie by to brzmiało. Niemniej jeżeli jesteśmy przekonani o wartości – użyteczności własnego produktu, jeżeli rzeczywiście dostarczamy innym wartość – to, co w tym złego?

Ale najpierw trzeba dać sobie czas, by taki wartościowy dla innych produkt stworzyć.

A ponieważ tworzę, obrabiam, dopieszczam, zmieniam wizje, testuję wciąż nowe pomysły odnośnie mojego kursu języka francuskiego – FRANCUSKI OD KUCHNI, nie piszę nic nowego na blogu, nie pojawiam się w social mediach (z wyjątkiem Paryż Nieznany i Uczę się francuskiego z BeataRed).

Ale śledzę, czytam, podglądam to, co dzieje się w sieci i podrzucam wpisy innych autorów, które mnie osobiście mocno zainspirowały.

polska jesien

 

Dorota Zalepa z bloga Kameralna. GDY BLOG UMIERA…

“Widzę jak blogi, które startowały kilka lat temu razem z Kameralną znikają z sieci. To znaczy nie znikają same blogi, ale ich autorzy i robi mi się bardzo smutno, bo wiem, ile pracy kosztuje rozwijanie ….”

Pamiętam jak zaczynałyśmy z Dorotą w tym samym czasie, ona z Kameralną, ja ruszałam z blogiem Moda na Bio, na którym w tym momencie mocno ograniczyłam ilość publikacji.

Co nie znaczy, że go sobie odpuściłam…

Choć fakt po drodze rozstrzelilam się na kilka miejsc w sieci….

A ten blog traktuję już tylko jako miejsce, które mnie samą motywuje do zdrowszego odżywiania się, prowadzę go dalej z doskoku i wynotowuję swoje odkrycia kulinarne, czy testowane przepisy….

Konsekwencja z doskoku ….

No dobra zmieniły się moje priorytety…

“Jeśli chcemy coś w życiu osiągnąć WAŻNA jest konsekwencja! Nawet jeśli nam nie idzie, nawet jeśli mamy gorsze dni, nawet jeśli upadamy, nawet jeśli wydarzenia nie toczą się po naszej myśli, nawet jeśli nie tak miało być… jeśli chcemy do czegoś dojść musimy być konsekwentne.”

“Dać sobie czas, nie zmieniać co chwilę zdania, nie skakać z kwiatka na kwiatek, nie rozmieniać się na drobne. Postawiłyśmy sobie jakiś cel, dążmy do niego, ale przy okazji otwierajmy się na okazje i możliwości, które podsuwa nam życie.”

Działania w sieci mają tę ubagacającą życie wartość, że przed człowiekiem otwierają się wciąż nowe horyzonty, możliwości, pomysły…

Sami wytaczamy tu swoje ścieżki. Czasami musimy wsłuchać się w siebie, by usłyszeć ten cichy głos, który od zawsze uparcie nam powtarzał to samo, ale my, tak zabiegani i przejęci codziennością zagłuszaliśmy go, nie zwracając na niego większej uwagi…

Konsekwencja, danie sobie szansy, by dojść do celu…

Od zawsze marzyło mi się robienie czegoś związanego z językami obcymi, ale też w kontekście zmieniających się czasów i rozwijającej się i wszechogarniającej sztucznej inteligencji wydawało mi się nie na czasie i bez perspektyw.

A jednak ostatecznie zdecydowałam się wsłuchać w ten cichy głos.

Projekt, który w tym momencie jest bardzo bliski mojemu sercu – blog BeataRed, który albo rozwinę w coś większego, albo dalej będę traktować hobbystycznie.  Ale przez to sama będę odkrywać i popularyzować bogactwo języka francuskiego.

Mam jeszcze w zarysach nieśmiały projekt zajęcia się językiem rosyjskim (tu akurat mam stosowne studia i papierek do nauczania tego języka).

“Znam mnóstwo ludzi, którzy przedwcześnie zrezygnowali i nie dali sobie szansy, by dojść do celu. Zapomnieli, że sukces osiągają tylko wytrwali. Sport nauczył mnie rozkładania celu na kilka drobnych.”

Rezygnacja nie zawsze jest poddaniem się, czy objawem słabości, czasami wymaga właśnie jeszcze więcej siły, mądrości życiowej i zdrowego dystansu…

Czasami siłą rozpędu i przyzwyczajenia tkwimy w projektach, które już tylko nas frustrują…

Jestem na takim etapie życia, kobieta po 40 -stce w poczuciu coraz szybciej zbliżającej sie 50 -tki, że sobie to wszystko porządkuję i układam: w życiu, w głowie, na blogach.

Moda na Bio jest, ale chwilowo nie jest moim priorytetem…

Ale nie rezygnuję z niej…

Koncentruję się na jednym projekcie – póki co – by zobaczyć to “jaśniej”, by sprawdzić, co z tego wyniknie. Choć czasami mam momenty zwątpienia, choć efektów nie widać – trwam.

“Chodzi o to, by być konsekwentną. By kończyć to, co się zaczęło. By dać sobie tyle czasu, by upewnić się, że czy to jest zajęcie dla nas.”

Polecam – jeżeli masz poczucie, że umiera w Tobie przekonanie do pisania bloga, przeczytaj ten wpis Doroty:

Nie dlatego, by zmienić zdanie, ale by sobie to w głowie rozjaśnić i poukładać:

Czego chcę i czy rzeczywiście, chcę tego, co dotychczas robiłam.

Bo to jest ten dylemat. Ale też ta nadzieja:

Pracowitość i systematyczność z czasem procentują. Tylko chodzi o to, by dobrze je ukierunkować. Na projekty, które są dla Ciebie ważne.

Dorota, podziałała mi na wyobraźnię porównaniem pracy nad blogiem i nad mozolnym budowaniem swojej marki w sieci do treningu…., który wymaga potu i systematyczności….

Przykład Doroty napawa nadzieją:

Ludzie, którzy trwają, mimo tego, że zdarzają się momenty zwątpienia, a mimo to dalej dają sobie tę szansę oraz czas, by rozeznać i znaleźć swoją drogę…

Warto przeczytać i poddać się tej oczyszczającej refleksji.

DZIECKO

Wpis Macieja Wojtasa: Nieprzyzwoicie prosta metoda nauki (czegokolwiek).

Tu sorry Maciej – puszczam nieprzyzowicie demaskujący spoiler:

Tą metodą jest po prostu uczenie innych, czyli usystematyzowanie swojej wiedzy po to, by uczynić ją przystępną i przejrzystą dla innych.

O czym sama przekonuję się: prowadząc bloga. Zarówno tego o blogowaniu.

Jak i tego o nauce języka francuskiego. Dzięki niemu przekonałam się, jak wzbogacił sie mój język, jak bardzo uwrażliwił mnie on na takie ciekawostki i zagwozdki lingiwstyczno – etymologiczno – gramatyczne. Co służy mi na codzień, w mojej codziennej komunikacji, tu na emigracji.

DZIECKO BUTY SKLEP Z BUTAMI

Podcast Oli Budzyńskiej Pani Swojego Czasu – o plusach i minusach biznesu online…

Odcinek sprzed roku, podsunęła mi go moja aplikacja do słuchania podcastów. Czasami mam wrażenie, że sztuczna inteligencja i te wszystkie przemyślne algorytmy, które podsuwają nam to, czego akurat najbardziej nam potrzeba. Bo one wiedzą lepiej i potrafią dużo lepiej wsłuchać się w to, co gra w głębi nas samych.

To fragment audiobooka “Czas na biznes online”.

Który mnie osobiście zachęcił do wytrwania w wysiłkach i próbowania dalej, do sfinalizowania moich projektów, do doprowadzenia do końca pracy nad kursem językowym i bardziej świadomego ukierunkowania mojej pracy nad blogiem.

Jaka to ulga – jak to zdejmuje tę frustrację: mój Boże, ja wcale nie muszę robić tego dla lajków, dla zdobycia nowych followersów tam, czy gdzie indziej, poprawienia statystyk tu, czy gdziekolwiek indziej….

To wszystko – guzik prawda – nic bardziej nie paraliżuje i spowalnia blogera w rozwoju, jak gapienie się jak sroka w gnat w te puste mierniki blogerskiej próżności.

Ola, której pamiętam jeszcze początki w sieci (ja w ogóle przygotowując to zestawienie, zaczynam uświadamiać sobie, jakim jestem tu dinozaurem i wciąż trwam), Ola która rzeczywiście startowała od zera, od zupełnie nieznanego bloga, który przebił się do taaaaaaaaaaaaaaaaaaaakich rozmiarów.

Wszystko zawdzięcza samej sobie. To ona zbudowała ten biznes, swoje biznesowe imperium od zera…

Jak w tym kontekście budująco brzmią słowa Oli, która mówi o sobie, że nie jest ani najzdolniejsza, ani najmądrzejsza, a po prostu nadrabia pracowitością.

  • Co w sumie niejednego zadziwi w ustach takiego influencera,
  • a co przeżywa / doświadcza wielu twórców internetowych,
  • co utwierdza mnie w tym, że tak po prostu musi być:

Ola Budzyńska, która przyznaje, że systematycznie nawiedza ją ta myśl:

Czy nie rzucić tego w diabły, w cholerę i po prostu zająć się jakąś normalną robotą i mieć święty spokój….

Ola Budzyńska, która mówi, że czasami ma dość tego świata interenetowych influencerów, sama przecież będąc jednym z nich? …

Kurcze, jak to zabrzmiało clickbaitowo. Tymczasem, jak ja też dobrze znam te myśli.

Jak ostatnio dobrze zrobiło mi skoncentrowanie się na przygotowniach merytorycznego projektu i odcięcie się od sieci.

Jaka ulga…. i metoda na odnalezienie wewnętrznego spokoju.

Jak słowa Oli, takie prawdziwe, utwierdzają mnie w tym, że tak po prostu musi być:

Jeżeli chcesz działać w sieci, musisz się na to przygotować.

Ale z drugiej strony działania w sieci dają to, co bezcenne:

to poczucie wolności, tę wolność wyboru, tę możliwość poświęcania się projektom, które są bliskie Twojemu sercu, a nie narzucone Ci odgórnie.

Jako osoba, która jednocześnie pracuje na etacie i równolegle działa na swoim w sieci (mam 2 niezależne źrodła dochodu i lubię tę sytuację, która odpowiada mojej osobowości – kreatywnej, a jednocześnie potrzebującej poczucia bezpieczeństwa, by ta moja kreatywność mogła rozwinąć skrzydła).

Z jednej strony doceniam wolność pracy na swoim: 

Cenię sobie tę możliwość pracy nad projektami, które sama sobie dobieram i którym nadaję kształty

vs

Projekty, które są mi narzucone w pracy etatowej, nad którymi czasami niemiłosiernie się nudzę, przy których czas jakby utknął w miejscu, a ja chciałabym pójść do domu i uwolnić się od pracy….

Versus: własne projekty, które potrafią tak wciągnąć, że nie wiem, kiedy zleciało….

Z drugiej strony: pensja z pracy na etacie, która wpływa na konto z regularnością szwajcarskiego zegarka, dając to poczucie bezpieczeństwa…

vs

pensja freelancera, który kiedy ten nie dwoi się i nie troi w sprzedaży, nie sprzedaje i nie zarabia….

Ale też satysfakcja z własnych dokonań, własny rozwój, którego jest się sterem, żeglarzem, okrętem (działając na swoim).

O którym w pracy na etacie decyduje widzimisię kogoś, kto stoi wyżej w hierarchii.

Kiedy w przypadku budowania mojej marki w sieci: o tym decyduję ja:

O tym, dokąd dojdę decyduję ja sama:

decyduje o tym: moja determinacja, samozaparcie, kreatywność, odwaga podjemowania nowych wyzwań i przesuwania własnych granic….

Bo budowanie swojej marki w sieci to wyzwanie i nieustanny rozwój.

No i jeszcze: lekcja pokory, cierpliwości i wytrwałości, ale też niesamowita, niesamowicie rozwijająca przygoda, która naprawdę poszerza horyzonty i pozwala na wiele spraw spojrzeć zupełnie z innej perspektywy.

A propos – podcast, profil na Instagramie od którego ostatnio się uzależniam, czyli GARY Vee – uwielbiam i ładuję przy nim swoje akumulatory, dlatego polecam dalej.

Pozdrawiam serdecznie

Beata

BYDGOSZCZ
BYDGOSZCZ
PARYŻ
PARYŻ
Z DROGI
Z DROGI

DZIECKO

DZIECI

PARYSKIE KAFEJKI

DZIECKO

JESIEN PARYSKA

DISNEYLAND

Zapisz się na newsletter i pobierz darmowy ebook: TWOJA MARKA NA INSTAGRAMIE

O AUTORZE

Jestem blogerką, emigrantką, poczwórną mamą. Kobietą, która nie jednego w życiu doświadczyła, z niejednego pieca jadła chleb.

Od prawie 20 lat mieszkam na emigracji we Francji, w Paryżu.

Uważam, że emigracja to dobra szkoła życia i wymagająca, choć bardzo skuteczna lekcja pokory. Ale też wewnętrznej siły i zdrowego dystansu do samego siebie i momentami wystawiającej nas na próby codzienności.

Jestem tu po to, by pomóc Ci lepiej pisać, skuteczniej docierać do czytelnika, wywołać większe zaangażowanie w social mediach. Czasami rozśmieszę lub zmotywuję.

Ale równolegle do Vademecum Blogera jestem autorem kilku niezależnych miejsc w sieci.

Ponieważ wiele osób pyta się mnie, jak mimo 4 ciąży i 40 - stki na karku udało mi się zachować linię nastolatki, uruchomiłam kanał na YouTube o zdrowym gotowaniu - bezglutenowo - bezmlecznie.

Znajdziesz mnie również na blogu BeataRed.com i powiązanym z nim Instagramie, gdzie piszę bardziej osobiście o Paryżu i mojej pasji, jaką jest nauka języka francuskiego.

A jeżeli interesują Cię praktyczne porady o tym, jak budować swoją obecność w sieci zapraszam na mój kanał na You Tube z blogowymi tutorialami.

(2) Komentarze

  1. Kochana, wpisujesz się dokładnie w moje potrzeby 🙂 Francuski i rosyjski to dwa języki, których bardzo chcę się nauczyć. Trzymam więc kciuki za Twoje projekty i już nie mogę się doczekać 🙂

    Chyba tak jest, że człowiek szuka swojego miejsca w sieci i w końcu je znajduje i zaczyna działać. Ja też mam pewne plany związane z moim blogiem Pani Śniadaniowa i na razie w ciszy nad nimi pracuje 🙂 Może obie dojrzałyśmy do pewnych tematów.

  2. Kochana, odnośnie Twojego wpisu

    “Tu dopadło mnie przekleństwo wiedzy:

    Bo tyle chciałabym przekazać, ale z drugiej strony mam świadomość tego, że jeżeli to nie będzie przystępnie podane i strawne dla odbiorcy, a ten zniechęci się na starcie, cały wysiłek na nic….”

    to robi się tak, że najpierw przygotowujesz podstawowy ebook (tak jak teraz go opracowujesz), a później wypuszczasz jego update lub część drugą z dodatkową wiedzą, którą okroiłaś lub pominąłaś w pierwszej części.

    Trzymam kciuki. Pomyśl też nad ebookiem o przysmakach kuchni francuskiej,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *