BLOGOWANIE, VADEMECUM BLOGERA

Czy social media nas ogłupiają i odcinają od prawdziwego życia?

skutki uzależnienia od portali społecznościowych

Czy social media nas ogłupiają i odcinają od prawdziwego życia?

Ostatnio Facebook podsuwa mi w streamie wyznania pewnej blogerki, wylewającej tu swoje żale na temat życia osobistego, pracy i małżeństwa. Przypuszczam, że częściowo są one skalkulowane i obliczone na reakcję, bo ta poszerza zasięg. A jest to jej profil – prywatno – zawodowy…

Ale momentami te jej statusy (bo nad emocjami trudno zapanować) są pisane całkiem spontanicznie, z potrzeby wylania gdzieś swoich żalów, wygadania się…. W nadziei, że inne osoby utwierdzą w poczuciu własnej wartości.

Nie znam tej osoby. Nie wiem, jak to się stało, że ją zaobserwowałam. Facebook chyba wytropił, że zatrzymuję się nad jej postami…. przez zwykłą ludzką ciekawość. Więc podsuwa mi kolejne jej notki w tym klimacie.

Ale takie pranie prywatnych brudów na pełniącym publiczną funkcję profilu niekoniecznie daje dobry obraz człowieka.

Czytam… Przypuszczam, że czytam podobnie jak inni jej znajomi – głównie z ciekawości…

Bo social media to taki wielki Big Brother.

Ostatnio natrafiłam na jej status dotyczący (nie będę dogłębnie wnikać w szczegóły) konfliktu z mężem, u podstaw którego leżały właśnie media społecznościowe.

Mąż wyrzucił jej, że straciła poczucie rzeczywistości, że godzinami siedzi zatopiona w wirtualnym świecie, że nie ma realnego życia, nie ma przyjaciół… Całej jej życie to ułuda.

Blogerka urażona ripostuje mężowi – oczywiście w mediach społecznościowych, że jak to…. Ona ma tu tylu prawdziwych przyjaciół. Tylu ludzi reaguje, na to co ona tu publikuje. I formułuje to w formie pytania:

Przecież Wy jesteście moimi przyjaciółmi?

Przyznaję, jak Facebook mi coś podsunie – reaguję… Po prostu staram się być widoczna w sieci. Czytam statusy innych, podglądam, jak to robią te osoby, które są tu najbardziej widoczne, analizuję.

Odruchowo stawiam lajka pod wszystkim publikacjami, które Facebook zechce mi pokazać. Więc mechanicznie stawiam lajka pod publikacjami tej blogerki.

Ale czy to, że czytam jej posty – niekoniecznie się z nimi zgadzając – z czystej ludziej, czy z po ludzku ułomnej ciekawości – czyni naszą wzajemną relację na tyle dogłębną, by nazywać ją przyjaźnią.

Nie znam tej osoby, znikądinąd, jak z jej obliczonych na reakcję statusów na Facebooku…

Ale dość długo działam w sieci, by rozumieć i podświadomie uodpornić się na pewne mechanizmy….

Owszem są osoby, które uważam za bliskie sobie duchowo, ale wtedy np udostępniam ich statusy na swoim prywatnym profilu. A są takie, które po prostu śledzę bardziej z ciekawości….

I tak w tym kontekście tych wyznań (nie wiem na ile obliczonych na reakcję, a na ile płynących z głębi zranionego serca) – czasami aż zastanawiam się i boję, czy …

Czy mój lajk nie podsca ułudy, której ta osoba nieświadomie uległa?

Skłoniło mnie to do takiej refleksji:

Bo my wszyscy, działający w sieci, mniej lub bardziej ulegamy iluzji wirtualnego życia.

Ale ile są warte reakcje i relacje w sieci?

Tu polecam Wam fajny wpis Wioli – Niewyparzona Pudernica – Stop Making Stupid People Famous, bo nieświadomie zatrzymując się nad płytkimi statusami – jesteśmy dla nich tą wodą na młyn, która poszerza ich zasięg.

Co prawda, niekoniecznie myślę, że osoby które piszą płytkie rzeczy na Facebooku, odwołując się do naszych płytkich emocji są głupie.

To tak, jak kiedyś w czasach dzieciństwa dorośli mówili, że Madona jest głupią, prymitywną dziewczyną.

A tymczasem ona dowiodła, że jest mądrą, myślącą strategicznie business woman, potrafiącą przetrwać w świecie rekinów i dopasować się do ciągle zmieniających się trendów.

Madonna jest dla mnie geniuszem. Wcale nie muzycznym. Geniuszem marketingu, łapania wiartu w żagle, prymusem w najtrudniejszej szkole przeżycia – w showbiznesie.

Social media są takim show biznesem. Który potrafi opętać, a opętując, sprawia, że ulegamy ułudzie….

A tymczasem to działa jak to krzywe zwierciadło.

Postawiłeś lajka, zbawiłeś świat. Lajki mają oczyszczającą moc.

I tak stawiamy lajka pod potrzebującym statusem, tzn potrzebującym wsparcia pieniężnego np na leczenie i wychodzimy w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku.

Zrobiliśmy to – kolejny dobry uczynek do odnotowania na naszym koncie.

Dobry? Dobry, ale jedynie dla Facebooka. Bo tak ludzie jeszcze mocniej ulegają jego ułudzie….

Niektórym wręcz wydaje się, że to oni omotali social media. A tymczasem omotują nimi sami siebie.

Tak że już nie da się ich wyciągnąć z Facebooka.

Oni padli ofiarą swojej własnej strategii: Piszą statusy (często bardzo osobiste), które wywołują reakcję, zaangażowanie, zasięgi i jeszcze bardziej uzależniają się od wirtualnego życia.

To nie oni okiełznęli social media. To social media manipulują nami.

One są tak pomyślane i stale w tym kierunku ulepszane, by:

  • Po pierwsze: wciągnąć i zatrzymać nas tu jak najdłużej.
  • Po drugie – uzależnić, byśmy tu stale wracali.
  • Po trzecie – byśmy coraz intensywniej chcieli przeżywać swoje życie na Facebooku, dzielić się najpierw tu … wszystkim, bo przecież mamy tu tylu fajnych przyjaciół, takie bogate życie towarzyskie…

Ulegamy ułudzie. Tymczasem życie nie wygląda tak, jak migawki z Facebooka. Jeszcze mniej, jak migawki z Instagrama. Ale jak często ulegamy złudzeniu…

Jak łatwo stracić tu poczucie rzeczywistości…..

Bo czym są wirtualni znajomi? W większości…

A może nawet nie znajomi, tylko osoby czytające kolejne statusy, czasami może tylko w celu poprawienia swojego samopoczucia i poczucia spełnienia w swoim własnym życiu…. Ile statusów czytamy z czysto ludzkiej ciekawości… Albo lajkujemy z przyzwyczajenia, bez czytania…

Przyjaźni, nawet tych zrodzonych ze znajomości rozpoczętej w sieci nie mierzy się ilością postawionych lajków. To byłoby zbyt złudne.

Lajki są sympatycznym wyrazem wdzięczności (za treści, które inspirują), czasami – wyrazem zrozumienia, czy “wirtualnej pomocy dla” drugiej, działającej w sieci osoby (której przecież na tym polu nikt tak dobrze nie zrozumie, jak druga działająca w sieci i zmagająca się z tymi samymi problemami osoba – ach ten Facebook, który ciągle tnie zasięgi).

Ale poza tym – często – lajki, komentarze u osób, u których warto komentować są sposobem na zwiększenie swojej widoczności. Bardziej wynikają z egoistycznych pobudek (i to jest dla mnie zdrowo pojęty egoizm – po prostu działamy strategicznie i chcemy być widoczni w miejscach, w których jak najwięcej osób może zauważyć i docenić to, co mamy do powiedzenia. Sorry Winetou).

Social media to taka gra towarzyska. Przegrywamy w niej tak długo, dopóki nie nauczymy się podchodzić do niej ze zdrowym dystansem i zrozumieniem jej mechanizów. Nadaniem im odpowiednich proporcji. Tak, by nie rządziły naszym życiem, nie decydowały o naszym samopoczuciu…

Pozdrawiam serdecznie

Beata

 

Zapisz się na newsletter i pobierz darmowy ebook: TWOJA MARKA NA INSTAGRAMIE

O AUTORZE

Jestem blogerką, emigrantką, poczwórną mamą. Kobietą, która nie jednego w życiu doświadczyła, z niejednego pieca jadła chleb.

Od prawie 20 lat mieszkam na emigracji we Francji, w Paryżu.

Uważam, że emigracja to dobra szkoła życia i wymagająca, choć bardzo skuteczna lekcja pokory. Ale też wewnętrznej siły i zdrowego dystansu do samego siebie i momentami wystawiającej nas na próby codzienności.

Jestem tu po to, by pomóc Ci lepiej pisać, skuteczniej docierać do czytelnika, wywołać większe zaangażowanie w social mediach. Czasami rozśmieszę lub zmotywuję.

Ale równolegle do Vademecum Blogera jestem autorem kilku niezależnych miejsc w sieci.

Ponieważ wiele osób pyta się mnie, jak mimo 4 ciąży i 40 - stki na karku udało mi się zachować linię nastolatki, uruchomiłam kanał na YouTube o zdrowym gotowaniu - bezglutenowo - bezmlecznie.

Znajdziesz mnie również na blogu BeataRed.com i powiązanym z nim Instagramie, gdzie piszę bardziej osobiście o Paryżu i mojej pasji, jaką jest nauka języka francuskiego.

A jeżeli interesują Cię praktyczne porady o tym, jak budować swoją obecność w sieci zapraszam na mój kanał na You Tube z blogowymi tutorialami.

(5) Komentarzy

  1. Patrycja Czubak says:

    Ahh te zasięgi, co człowiek nie zrobi dla tych kilku lajków. Ja staram się znaleźć w tym wszystkim złoty środek. Mówię o sobie, ale nie za dużo, tyle ile powinnam, by czytelnik mógł mnie w niewielkim stopniu poznać.

  2. Social Media niestety mocno oddziałują w sposób psychologiczny. Pomagają tworzyć ułudę. Jednak to od nas zależy czy się temu całkowicie poddamy czy nie 😉

  3. Osoby dorosłe, mają problemy z SocialMedia, ale co mają powiedzieć dzieci, które przekładają życie właśnie życie na Facebooka na życie normalne.
    Zachowania, które są na porządku dziennym w SocialMedia, teraz są przez nowe pokolenia przenoszone do świata realnego. Np. jak ktoś dołącza do grupy na Facebooka, to raczej tylko starszej daty ludzie się “przywitają” młodsi dołączają/odchodzą bez słowa. I potem młodzież, również przychodzi do grona znajomych i tez się nie przywita… bo po co ?

  4. Zdecydowanie uważam, że niektóre osoby dają się ogłupić social mediom i odciąć od prawdziwego życia. Przytoczony przez Ciebie przykład dosadnie to potwierdza – przyjaciele wśród obserwujących w sieci? Chyba nie tędy droga. Nie mówię, że nie można się z kimś zaprzyjaźnić przez sieć, ale następuje to najczęściej wtedy, gdy tę znajomość przeniesiemy jednak do realnego życia, a nie pozostanie na poziomie lajków i udostępnień statutu. Smutne to wszystko 🙁

  5. W 100% się z Tobą zgadzam. Do Facebooka oraz innych social mediów trzeba podchodzić ze zdrowym rozsądkiem, bo inaczej można paść ofiarą manipulacji. Dodałabym tu jeszcze Instagrama na którym coraz rzadziej pojawiają się naturalne obrazki, a coraz częściej kreowany jest wyidealizowany, wystylizowany świat. Czy to źle? Chyba nie, trzeba jednak pamiętać, że świat tak nie wygląda i do social mediowych treści podchodzić z uśmiechem

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *