VADEMECUM BLOGERA

Gdybym dzisiaj zaczynała pisać bloga….

 Gdybym dzisiaj zaczynała pisać bloga....

Gdybym dzisiaj zaczynała pisanie bloga;….

W ogóle nie pisałabym bloga, tylko robiłabym vloga. Albo prowadziła same profile w mediach społecznościowych (FB, Instagram….)

Co zresztą ostatnio coraz bardziej robię…
I choć spada mi czytelnictwo na blogu, rośnie zaangażowanie w social mediach. A wraz z nią rozpoznawalność w sieci.

Dlaczego takie formy przekazu? W pewnym sensie uproszczone, bardziej powierzchowne i łatwiejsze w odbiorze.

Bo kultura obrazkowa zobowiązuje.

I jeżeli tu porównajcie tylko: ojca – dyrektora, czyli Boga blogosfery, który tylko pisze i taką przeciętną vlogerkę:

I tu nie trzeba być Einsteinem, czy jakimś matematycznym geniuszem, by się tego doliczyć: taka przeciętna vlogerka (i to nawet nie topowa) ma kilkukrotnie większe przebicie społeczne i społecznościowe od ojca – dyrektora, który tylko jest blogerem. Dlaczego?

Z jednej strony ludzi bardziej wciągają filmy: są łatwiejsze w odbiorze: wystarczy sobie biernie usiąść i obejrzeć, czy posłuchać.

Z drugiej strony: krótkie notki wizualne w social mediach – bo tak łatwiej o reakcję.

A jeżeli jest reakcja -robi się szum. Z szumu robi się zasięg, a z zasięgu rozpoznawalność na mniejszą lub większą skalę. A przecież od czegoś trzeba zacząć….

A może i docelowo wiralowe podanie dalej. Bo ludzie chętniej polecają dalej tych, którzy mają już ugruntowaną pozycję – tak jest w sumie bezpieczniej …..

Dlatego, gdybym dzisiaj zaczynała pisanie bloga ….

pisałabym treści sformatowane pod social media:

Obliczone na reakcję na zasadzie krótka piłka – bo ta: albo dzieje się błyskawicznie, albo nie dzieje się wcale. Nie tym razem… Może trzeba będzie zrobić kolejne podejście … inaczej….

Podczas gdy pozycjonowanie treści w sieci wymaga cierpliwości i czasu.

Tak – pozycjonowanie jest pracochłonne. Coraz bardziej pracochłonne i czasochłonne w czasach zalewu sieci – treściami, czyli tzw contentem (co fachowo nazywa się content marketing, czyli marketing siebie przez umieszczanie coraz to nowych treści w sieci).

Tymczasem social media dają nam błyskawiczną weryfikację.

A czasami ten tak pożądany dowód społecznej słuszności. Na który rzetelnym pozycjonowaniem trzeba sobie pracować przez lata, pozostając anonimowym, czyli nie rozpoznawalnym. A jak nie rozpoznawalnym – to nie influencerem. W czasach, gdy bycie influencerem przekłada się na pieniądze……

Co rozumię przez treści obliczone na social media?

Generalnie treści krótsze (bo w social mediach ludzie na prawdę są przelotem).

A będąc tu przelotem wyłapują tylko co bardziej clickbaitowe tytuły.

Tu ten mechanizm, czy pierwotny instynkt samozachowawczy – wszystko, co nas zaskakuje – zwraca naszą uwagę – dopóki nie ocenimy sytuacji: to tylko clickbait, nie ma realnego zagrożenia, mogę iść spokojnie dalej…

Social media jako miejsce, gdzie można nawiązać kontakty.

A nawiązując je – można skuteczniej się “sprzedać” (w cudzysłowiu lub dosłownie), czyli wypromować – swoje treści (czy produkty).

Bo social media – jeżeli znajdziemy do nich odpowiedni klucz – robią to szybciej. Cały szkopuł w szukaniu tego klucza, albo w nieustannym wymyślaniu go na nowo, bo czasy i technologia nieustannie się zmieniają….

Wciąż uważam, że pisanie bloga długofalowo – ma sens.

Ponieważ pozwala wypozycjonować, osadzić swoje treści, swoją markę w sieci…

Blog to takie długofalowe zaplecze, np zaplecze logistyczne dla treści wrzucanych na bieżąco, na gorąco, z clickbaitowym tytułem na zaczepkę do social mediów.

To takie zaplecze, które dodaje wiarygodności, a czasami wręcz pomaga zbudować status eksperta…

Ale social media są tu i teraz. I my też jesteśmy…. tu i teraz…..

Pozdrawiam serdecznie

Beata

Ale odchodząc od tematu: pragnę Wam życzyć Wesołych świąt i dużo dobrych rzeczy: przede wszystkim dobrego humoru.

 

Gdybym dzisiaj zaczynała pisanie bloga – w ogóle nie pisałabym bloga, tylko robiłabym vlog, albo prowadziła same profile w mediach społecznościowych (FB, Instagram….) Co zresztą ostatnio coraz bardziej robię… I choć spada mi czytelnictwo na blogu, rośnie zaangażowanie w social mediach. A wraz z nią rozpoznawalność w sieci. Dlaczego takie formy przekazu? W pewnym sensie uproszczone, bardziej powierzchowne i łatwiejsze w odbiorze. Bo kultura obrazkowa zobowiązuje. Krótkie notki w social mediach – bo tak łatwiej o reakcję. A jeżeli jest reakcja, to robi się szum, z szumu robi się zasięg, a z zasięgu rozpoznawalność na mniejszą lub większą skalę. A przecież od czegoś trzeba zacząć…. Gdybym dzisiaj zaczynała pisanie bloga -pisałabym treści sformatowane pod social media, obliczone na reakcję na zasadzie krótka piłka – bo ta: albo dzieje się błyskawicznie, albo nie dzieje się wcale. Podczas gdy pozycjonowanie treści w sieci wymaga cierpliwości i czasu. Tak – pozycjonowanie jest pracochłonne. Coraz bardziej pracochłonne i czasochłonne w czasach zalewu sieci treściami. Social media dają nam błyskawiczną weryfikację, a czasami ten tak pożądany dowód społecznej słuszności. Na który rzetelnym pozycjonowaniem trzeba sobie pracować przez lata, pozostając anonimowym, czyli nie rozpoznawalnym. A jak nie rozpoznawalnym – to nie influencerem. W czasach, gdy bycie influencerem przekłada się na pieniądze…… Co rozumię przez treści obliczone na social media? Generalnie treści krótsze (bo w social mediach ludzie na prawdę są przelotem), a będąc tu przelotem wyłapują tylko co bardziej clickbaitowe tytuły. Social media jako miejsce, gdzie można nawiązać kontakty. A nawiązując je – można skuteczniej wypromować – swoje treści. Bo social media, jeżeli znajdziemy do nich odpowiedni klucz – robią to szybciej. Jakkolwiek wciąż uważam, że pisanie bloga długofalowo – ma sens. Ponieważ pozwala wypozycjonować, osadzić swoje treści, swoją markę w sieci… #motivate #marketing #motivated #filmmakerlife #entrepreneur #businessowner #creativity #creative #digitalmarketing #design #marketing #marketingdigital #filmphoto #filmisnotdead

Une publication partagée par Vademecum Blogera (@vademecumblogera) le

Zapisz się na newsletter i pobierz darmowy ebook: TWOJA MARKA NA INSTAGRAMIE

O AUTORZE

Jestem blogerką, emigrantką, poczwórną mamą. Kobietą, która nie jednego w życiu doświadczyła, z niejednego pieca jadła chleb.

Od prawie 20 lat mieszkam na emigracji we Francji, w Paryżu.

Uważam, że emigracja to dobra szkoła życia i wymagająca, choć bardzo skuteczna lekcja pokory. Ale też wewnętrznej siły i zdrowego dystansu do samego siebie i momentami wystawiającej nas na próby codzienności.

Jestem tu po to, by pomóc Ci lepiej pisać, skuteczniej docierać do czytelnika, wywołać większe zaangażowanie w social mediach. Czasami rozśmieszę lub zmotywuję.

Ale równolegle do Vademecum Blogera jestem autorem kilku niezależnych miejsc w sieci.

Ponieważ wiele osób pyta się mnie, jak mimo 4 ciąży i 40 - stki na karku udało mi się zachować linię nastolatki, uruchomiłam kanał na YouTube o zdrowym gotowaniu - bezglutenowo - bezmlecznie.

Znajdziesz mnie również na blogu BeataRed.com i powiązanym z nim Instagramie, gdzie piszę bardziej osobiście o Paryżu i mojej pasji, jaką jest nauka języka francuskiego.

A jeżeli interesują Cię praktyczne porady o tym, jak budować swoją obecność w sieci zapraszam na mój kanał na You Tube z blogowymi tutorialami.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *