media spolecznosciowe, PODCAST, VADEMECUM BLOGERA

9 rzeczy, których nie powinieneś robić w mediach społecznościowych.

Czego nie robić w social mediach? social media marketing

 Czego nie robić w social mediach? social media marketing

Blogowanie jest aktem społecznościowym. Wygrywają ci, którzy uczestniczą w aktywności społeczności. Mickael Hyatt.

Nie słuchajcie specjalistów, którzy obiecują Wam drogę na skróty. Miliony followersów w 10 minut. Na wszystko trzeba sobie zapracować. W mediach społecznościowych zwraca się systematyczne zaangażowanie. Choćby małymi krokami. Czasami zwraca się dopiero po jakimś czasie. A wtedy łatwo się zniechęcić.

Zainteresuj się drugim człowiekiem.

Ale przede wszystkim sprawdza się złota zasada: zainteresuj się drugim człowiekiem (komentuj, lajkuj to, co pisze). By on też zainteresował się Tobą.

Oczywiście każde medium społecznościowe jest inne. Każde ma swoją specyfikę. Najpierw trzeba ją poznać, by skutecznie w nim działać.

Ale we wszystkich warto trzymać się złotej zasady i zaangażować się w wymianę międzyludzką. Najpierw coś dać, by móc otrzymać.

No i we wszystkich mediach są rzeczy, których lepiej nie robić.

Czego nie robić w social mediach?

Pod groźbą utraty ciężko zapracowanych followersów.

1. Nie wrzucaj za dużo contentu na raz.

Nie wrzucać całej serii wpisów czy notek jednym ciągiem. Niektórzy tak robią i wierzą, że … robią dobrze. Bo jak już tu jestem, to działam.

Sama tak robiłam swego czasu na Instagramie. A co? A to jeszcze ta sama sałatka, ale jeszcze pod innym kątem. A może jeszcze jakiś filtr na niej spróbuję?

Po co? Wystarczy jedna wersja. Ta najlepsza.

Zamiast wrzucać czy zarzucać dane medium seriami i w nogi. Wrzucić jedną rzecz (a dobrą) i pochodzić po innych profilach. Polajkować, pokomentawać u innych. Nawet jeżeli się nie chce. A chcecie zobaczyć efekty Waszych działań?

Nie darmo media społecznościowe mają “społecznościowe” w nazwie. Tu chodzi o interakcję.

Oczywiście nie da się we wszystkich równo działać. Z jednakowym zaangażowaniem. Doba ma tylko 24 godziny. Nikt jeszcze tego nie przeskoczył. Chyba, że kosztem snu. A kosztem zdrowia niczego robić nie warto.

Jak najbardziej można przygotować sobie całą serię wpisów do danego medium. Ale potem ich publikację rozplanować w czasie. Facebook daje taką możliwość. Jeżeli zaś chodzi o Twittera, to możecie użyć takich narzędzi jak BUFFER czy HOOTSUITE. Hootsuite od niedawna obsługuje również Instagrama. Alleluja.

PINTEREST TIPS. Niestety nie znam darmowego narzędzia, które pozwalało by to zrobić na Pintereście. Bo tu jeszcze dochodzi dodatkowa trudność. Danego pina trzeba przypisać do odpowiedniej tablicy (boardu). A skoro na Pinterest można i nawet warto dodawać co najmniej po kilka pinów dziennie … Według specjalistów od 5 do 30. To najlepiej ich publikację rozłożyć w czasie. Jak?

I tu mam dla Was taki sprytny “hack”. Można stworzyć sobie ukrytą tablicę tzw SECRET BOARD, na którą z wyprzedzeniem załadujemy sobie zdjęcia do późniejszej publikacji. To nic trudnego.

Tworzymy nową tablicę (Create a board) Tylko w jej ustawieniach zaznaczamy, że ma pozostać ukryta dla innych, czyli SECRET.  Teraz, kiedy dodajemy do niej nowe piny, są one widoczne tylko dla nas. Dalej w ciągu dnia tylko przepinowujemy ukryte tam piny do odpowiednich boardów, widocznych dla innych.

Najlepiej w godzinach, kiedy na Pintereście ruch jest największy. Według specjalistów najlepszy czas na pinowanie jest między 14 a 16- ą i później między 20-stą a 1 nad ranem.

2. Nie ustawiaj automatycznej publikacji postów z Facebooka na Twittera.

Jeżeli już z niej korzystacie, postaram się przekonać Was, że nie jest to najszczęśliwsze rozwiązanie. Dlaczego?

Każda platforma ma swoją specyfikę. Specyfiką Twittera jest ograniczona ilość znaków. Do 140 znaków. Podobno ma to się zmienić. Ale póki co facebookowy post przesłany na Twittera, zostanie ucięty gdzieś w środku. Znając złośliwość rzeczy martwych w  najmniej odpowiednim miejscu. A to wygląda nieszczególnie.

3. Nie publikuj dokładnie tych samych treści we wszystkich mediach społecznościowych.

Pokusa ułatwienia sobie życia jest silna. A jednak.

Jeżeli wszędzie publikujemy to samo i wszędzie śledzą nas te same osoby, to w końcu im się to znudzi. Po co mają obserwować nas w różnych miejscach, skoro wystarczy w jednym?

Wiem kiedyś napaliłam się na to. Szukałam metody, by z jednego medium automatycznie przerzucać wszystko do drugiego. Pokazywałam Wam, jak to sprytnie poustawiać z IFTTT. Ale …

W praktyce okazało się to niewypałem.

Bo każde medium ma swoją specyfikę. Jeżeli w ciągu dnia wrzucacie dużo przesłodzonych zdjęć (czytaj nudnych stylizacji dietetycznego śniadania, sterylnie wychuchany i dopracowany lajfstajl) na Instagram. A potem automatycznie przesyłacie je sobie na Twittera… O dziwo przy użyciu IFTTT instagramowe fotki wchodzą w ten sposób na Twittera w instagramowym formacie (w formie kwadratu).

Ale … mam wrażenie, że jakoś nie bardzo pasują do Twittera. Którego najbardziej rozpalają dyskusje o polityce. Krótkie, celne zdania, aluzje, dużo aktualności. Taka fotka z Instagramu będzie tu ni z gruszki, ni z pietruszki. Oczywiście zależy jaka fotka.

Każdą fotkę z Instagramu można (indywidualnie) przesłać (ręcznie) na dowolną platformę. Klikacie na 3 kropki i wybieracie gdzie. Jeżeli uważacie, że pasuje do Twittera i macie o niej coś ciekawego do powiedzenia.

Zostawiłam sobie tylko automatyczne przypinanie zdjęć z Instagramu na Pinterst. Wrzucam je do osobnego boardu pod tytułem “My Instagram”. A skoro można tu wrzucać więcej fotek dziennie. Sama, mimo, że regularnie działam na Pintereście, daleka jestem od niepisanego limitu 30 pinów dziennie.

4. Nie nadużywaj hasztagów.

Bo wygląda to rozpaczliwie. Sama w akcie rozpaczliwej desperacji zaczęłam oznaczać moje fotki na Instagramie magicznymi hasztagami:

#l4l (Like 4 Like),     #followback,   #instafollow,  #followher,  #followhim, #followall, #follows,  #teamfollowback,  #FF (Follow Friday), #tagforlikes.

I wiecie co? Te hasztagi działają. Ale tylko do pewnego stopnia.

Po kilku wrzutkach takiej serii hasztagów, zaobserwowało mnie stado roznegliżowanych panienek. Gdybym była facetem, pewnie i by mnie to rajcowało. A tak, konsternacja. Sorry Winetou. Nie spełnię obietnicy wyborczej. Nie będzie “follow back”.

Tak na poważnie. Te hasztagi w jakimś stopniu działają. Ale jeżeli, dajmy na to, jesteście zapalonymi hodowcami kaktusów (i widać to na Waszym Instagramie), to nie w ten sposób zgromadzicie wokół siebie grono podobnych Wam pasjonatów.

Tu lepiej działa sekret, który zdradziłam Wam wcześniej. Zainteresuj się drugim człowiekiem.

Zajrzyj na inne, podobne sobie profile, lajkuj, komentuj, buduj relacje. Wchodź w interakcję.

Spróbuj polajkować kilka zdjęć u jednej i tej samej osoby. Zostaw u niej kilka komentarzy. Sporo osób (tak potraktowanych) prawdopodobnie zajrzy do Ciebie. Bo chcemy wiedzieć, kim są ludzie, którzy się nami zainteresowali. To przecież tak mile łechce nasze ego.

Ale to wymaga pracy. Efektów nie widać od razu. Pojawiają się małymi krokami.

Hasztagi typu follow back pomagają nabić sobie nowych obserwujących. Ale jeżeli zależy Ci (a raczej powinno) na dotarciu do konkretnej grupy docelowej, to już nie tędy droga.

Wtedy lepiej skoncentrować się na osobach, które kręcą podobne tematy. Bo wtedy efekt będzie może mniej imponujący, ale za to bardziej długofalowy.

A w mediach społecznościowych najskuteczniejsze są długofalowe działania.

Takim długofalowym działaniem jest regularne odwiedzanie i lajkowanie osób, które podzielają podobne zainteresowania, publikują na podobne tematy.

W większości mediów społecznościowych bardziej liczy się zaangażowanie naszych followersów, niż nabijanie sobie statystyk i posiadanie w nich samych martwych dusz.

Z ilością hasztagów szczególnie trzeba uważać na Pintereście. Nie przesadzać. Góra 2 – 3 hasztagi. Bo gdy wrzucicie więcej, Pinterst może uznać to za spam. A wtedy szkoda wysiłku włożonego w pinowanie.

5. Nie proś innych o polubienie … Ciebie.

“Just follow you/liked you. You can follow me too”. Znacie to?

Polubiłem Cię,  to może też mnie polubisz?

Takie dopraszanie się źle świadczy … o Tobie. To droga na skróty. Na followersów trzeba sobie zapracować.

Wiele osób odbierze taką prośbę jako SPAM. To samo przez się świadczy o jakości tego, co publikujemy. Jeżeli musimy uciekać się do takich metod…

6. Nie wrzucaj zbyt wielu cytatów.

Cobyśmy się tu dobrze zrozumieli. Nie napisałam nie wrzucaj cytatów, ale nie wrzucaj zbyt wielu cytatów, albo nie wrzucaj samych cytatów.

Czujecie tę subtelną różnicę?

Cytaty wspaniale działają w social mediach. Inspirują, dają do myślenia, czasami potrafią odmienić czyjś dzień.

Ale w mediach społecznościowych chodzi również o to, by pokazać siebie. Pokazać, że mamy coś ciekawego do powiedzenia. A nie tylko bez końca cytujemy innych.

7. Nie trzymaj włączonej opcji Private w mediach społecznościowych.

Jeżeli jesteś blogerem, to zgodnie z logiką zależy Ci na wygenerowaniu ruchu z danego medium. Prawda?

A jednak, jak często spotykam się z tym na Instagramie.

Chcę zaobserwować czyjś profil, a ten okazuje się prywatny. Tu dopiero rozpoczyna się cała procedura pytania o akceptację.

Sprawdźcie jak to jest u Was. Na Instagramie (na telefonie) wchodzicie w Waszym profilu w 3 kropeczki u góry i sprawdzacie, czy macie aktywną opcję KONTO PRYWATNE. Jeżeli jest prywatne, to tylko autoryzowane osoby mogą oglądać jego zawartość.

8. Pinterest. Nie ograniczaj się do samych grupowych boardów.

Przywiązywanie zbyt dużej wagi do tzw Group Boards, czyli wspólnych boardów to niekoniecznie najlepsza strategia. Już za raz tłumaczę, o co mi biega.

Nie jest dobrze, jeżeli tylko i wyłącznie ograniczamy się do współuczestniczenia we wspólnych boardach, których nie jesteśmy twórcami. Wytłumaczę to szerzej.

Grupowe boardy na Pintereście to super sprawa. Uczestniczenie w grupowych boardach, stworzonych przez innych, do których zostaniemy zaproszeni na początku, pozwala w ogóle zainstnieć na Pintereście.

Bo jeżeli przypinacie swoje piny do boardu, który ma już jakąś publiczność. A Wy jeszcze nie macie. To jest to oczywiste.

Ale jeżeli nie jesteście twórcą danego boardu, w każdej chwili możecie zostać z niego wykluczeni. Dlatego warto tworzyć i rozwijać swoje własne boardy (grupowe czy nie).

Jednocześnie warto przypinać własne piny do cudzych boardów. Tylko wybierać je strategicznie. Najlepiej udzielać się na tych boardach, z których nasze piny są dalej repinowane (przypinane dalej).

Chociaż pokusa, by przypinać wszystko na tablicy, która już ma tysiące pinów i tysiące pinujących może okazać się bardzo kusząca. Bardziej niż samodzielne budowanie czegoś takiego od ZERA.

Ale jak fajnie było by samemu stworzyć board, który tak się rozrośnie, że  wszyscy będą chcieli do niego przypinać. By mieć stąd ruch.

Grupowe boardy są dobre. Jeszcze lepsze, gdy sami jesteśmy ich twórcami.

Ale Pinterest opiera się nie na samych grupowych boardach.

Ważne jest tu również wewnętrzne wyszukiwanie. Zauważcie, że Pinterest ma wbudowaną wyszukiwarkę.

Dlatego gdy publikujemy tu dowolny pin, warto dodać do niego hasztagi (góra 2) i opis, który będzie zawierał słowa kluczowe. In English, please.

9. Nie dopraszaj się publiczne gratisków, czy produktów do testowania na profilach znanych marek.

Np pod publikowanymi przez nie zdjęciami na Instagramie.

Jak mógłbym dostać Państwa produkt do recenzji. Bo ja jestem znanym blogerem …

Kurcze, jak kiedyś zostaniesz znanym blogerem, a czasami to kwestia czasu i wytrwałości, a ktoś życzliwy to wyciągnie, to dopiero będziesz sobie w brodę pluł.

A już na pewno takie komentarze nie służą budowaniu dobrego wizerunku.

Blogowanie jest aktem społecznościowym. Dlatego blogerowi potrzebne są aktywne kanały rozsyłania treści, czyli media społecznościowe.

Niestety, tu trzeba uzbroić się w cierpliwość; działać regularnie i nie zrażać początkowym brakiem rezultatów.

Bez wysiłku jeszcze nikomu, nigdzie nie udało zbudować się społeczności.

Pozdrawiam serdecznie

Beata

 

Zapisz się na newsletter i pobierz darmowy ebook: TWOJA MARKA NA INSTAGRAMIE

O AUTORZE

Jestem blogerką, emigrantką, poczwórną mamą. Kobietą, która nie jednego w życiu doświadczyła, z niejednego pieca jadła chleb.

Od prawie 20 lat mieszkam na emigracji we Francji, w Paryżu.

Uważam, że emigracja to dobra szkoła życia i wymagająca, choć bardzo skuteczna lekcja pokory. Ale też wewnętrznej siły i zdrowego dystansu do samego siebie i momentami wystawiającej nas na próby codzienności.

Jestem tu po to, by pomóc Ci lepiej pisać, skuteczniej docierać do czytelnika, wywołać większe zaangażowanie w social mediach. Czasami rozśmieszę lub zmotywuję.

Ale równolegle do Vademecum Blogera jestem autorem kilku niezależnych miejsc w sieci.

Ponieważ wiele osób pyta się mnie, jak mimo 4 ciąży i 40 - stki na karku udało mi się zachować linię nastolatki, uruchomiłam kanał na YouTube o zdrowym gotowaniu - bezglutenowo - bezmlecznie.

Znajdziesz mnie również na blogu BeataRed.com i powiązanym z nim Instagramie, gdzie piszę bardziej osobiście o Paryżu i mojej pasji, jaką jest nauka języka francuskiego.

A jeżeli interesują Cię praktyczne porady o tym, jak budować swoją obecność w sieci zapraszam na mój kanał na You Tube z blogowymi tutorialami.

(48) Komentarzy

  1. Co mnie denerwuje u początkujących blogerach? Wejdzie taki na daną platformę/wpis na blogu i zostawi komentarz typu: Fajny wpis :). Zapraszam do mnie http://blogosupernazwie.xxx.pl

    Jak widzę tego typu komentarze, to nawet nie wchodzę na te stronki ;).

  2. “Jak mógłbym dostać Państwa produkt do recenzji. Bo ja jestem znanym blogerem …” – to ludzie tak robią? O, bez kitu, toć to uwłaczające. Czego to ludzie nie wymyślą. “Jestem znanym blogerem, tyle że nikt o mnie nie słyszał” – hehe.

  3. Agnieszka says:

    Przeczytałam od deski do deski. Masz rację w 100%. Wiele razy się zamyśliłam podczas czytania, bo wyjmowałaś mi słowa z ust. Do wielu Twoich wniosków też już kiedyś doszłam, ale nie wiedziałam, czy są właściwe. Widzę jednak, że nie były błędne. Pozdrawiam 🙂

  4. Kasia simplygoodlife.pl says:

    Beata, muszę przyznać, że czerpię od Ciebie mnóstwo wiedzy! Wiesz, mam Pinterest od chyba dwóch lat, a to, co piszesz jest dla mnie czarna magią. Masz ogromną wiedzę. Dziękuję za wartościowe treści. Pozdrawiam, Kasia

  5. Społeczność – słowo klucz. Często tak bardzo skupiamy się na liczbach (statystykach, zasięgach, liczbie fanów na FB), że zapominamy, o tym co najważniejsze, czyli o ludziach, którzy za tymi liczbami się kryją! Dlatego nie dziwi mnie, że młodzi blogerzy czują presję i próbują chodzić na skróty.

  6. podoba mi się, że piszesz, co się u Ciebie nie sprawdziło. Takie porady z własnego doświadczenia. ostatnio nie mam praktycznie czasu na blogowanie, ale czytam co nowego, bo na pewno nie raz jeszcze wrzucisz jakąś poradę przydatną dla mnie 🙂

  7. Justyna Rolka says:

    Podziwiam Cię, nie tylko za wiedzę, ale również za sposób przekazu. Jak dobrze, że Cię mamy:)

  8. Ja zwykle dobry i przydatny tekst u ciebie!

  9. Masz rację, Beatko. Grunt to wytrwałość, konsekwencja i pomysł na siebie.

  10. Zgadzam się z Tobą całkowicie. Szkoda, że człowiek wcześniej paru rzeczy nie wiedział, bo zdarzało się popełnić niektóre błędy 🙂

  11. Trik z ukrytą tablicą na Pintereście świetny! Dzięki za niego. Szukałam bezskutecznie plannera do pinów, a tu można to obejść 🙂

  12. oto ja says:

    Jesteśmy na innym etapie blogowania, więc dziękuję za kolejny, ciekawy wpis. Wiele uczę się od Ciebie.
    Pozdrawiam 😉

  13. Nadine Kranik says:

    Bardzo fajny tekst dla początkującego blogera 🙂

  14. No to czas zakasać rękawy i do roboty! 🙂

  15. SECRET BOARD to genialny pomysł. Dziękuje

  16. Ciekawe porady 🙂 Na pewno warto z nich skorzystać 🙂

  17. A ja dodam od siebie, że zostawienie lajka czy komentarza u innych to jedno, ale też warto ustawić sobie opcję przypominania o nowych odpowiedziach w dyskusji – żeby nie przegapić sytuacji, w której ktoś odpowiada na mój komentarz a mnie już nie ma bo nie pamiętam, że w ogóle byłam na tym blogu 😉 jak już komentować u kogoś tona 100% a nie na zasadzie: “Pojawiam się i znikam jak łupież” 🙂 dzięki za ciekawe rady.

  18. Zgadzam się w 100%! Nie cierpię, widzieć na twitterze jedynie linków odsyłających do FB czy Instagrama, tak samo prośby o lajki czy publiczne prośby o współpracę są dość żenujące…

  19. No to muszę Ci powiedzieć, że właśnie przez duplikowanie treści na Twoim koncie na Instagramie przestałam Cię obserwować. To było nie do zniesienia. Ale jak wiadomo człowiek uczy się na własnych błędach. Dzięki takiemu wpisowi, ktoś zapobiegnie takim błędom. Uważam, że ten wpis to jeden z lepszych i konkretniejszych od bardzo dawna.

  20. Zgadzam się z Tobą w 100% – zainteresowanie procentuje!
    Napisałaś bardzo dobry post i z pewnością jest tutaj wiele cennych rad. Z tym Instagramem to święta racja – czasami przesadzałaś 🙂

  21. Dziękuję za cenne rady 🙂

  22. Dziękuję Beatko za wskazówki :)To prawda, bez wysiłku trudno zbudować społeczność.

  23. Co prawda, to prawda Beata. Praca, praca i jeszcze raz praca. Droga na skróty jest słaba – wielu musi się o tym przekonać na własnej skórze, ale prawdopodobnie na tę ścieżkę już nie powróci, choć to pewnie kwestia charakteru. Kilka z Twoich wniosków również ostatnio zaobserwowałam i zastanawiałam się jak to wpływa na wizerunek i odbiór przez innych. No chyba jedna nie najlepiej.
    Poza tym jesteś doskonałą obserwatorką i kopalnią wiedzy. Wciąż podajesz nam na tacy tyle gotowych rozwiązań, wskazówek i inspiracji. Cudownie Cię śledzić i uczyć się od Ciebie. Wielokrotnie w Twoich komentarzach widzę wdzięczność i radość z tego, że dzielisz się swoim doświadczeniem. To musi być dla Ciebie bardzo motywujące 🙂

  24. Wszystko, co wartościowe wymaga dużo pracy. Dziękuję za świetne porady, na pewno będę się stosować.

  25. Niby oczywiste a niektórzy o tym nie wiedzą 🙂
    Post trafiony w 10 🙂

  26. Przeczytałam z zainteresowaniem, ale najważniejsze jest chyba ostatnie zdanie, o którym koniecznie trzeba pamiętać:) – Bez wysiłku jeszcze nikomu, nigdzie nie udało zbudować się społeczności.

  27. Twoje rady zawsze są pomocne 🙂

  28. Anna Winiarska says:

    niby oczywiste a zebrane w jedno bardzo odkrywcze i refleksyjne. Dzięki 🙂

  29. Jak zwykle bardzo wartościowy i pomocny wpis 🙂

  30. Zapisuje sobie te rady jako kompendium wiedzy początkującego blogera 😉

  31. Przydatne rady, szczególnie to z tagami. O ile l4l np. na instagramie przejdzie, bo zyskujemy lajki i nic nie tracimy, to f4f jest bez sensu. Sporo osób i tak nas odfollowuje jak zauważy, że nasz profil trochę jej nie gra, a my stracimy masę czasu na scrollowanie tablicy ze zdjęciami obcych, nieciekawych osób. Ostatni punkt też jest ważny, sporo osób powinno się nad nim zastanowić.

  32. Magdalena Trusz says:

    Z tym pinterestem mam niestety problem 🙁 jakoś tego nie czuje na razie. Może jak trochę znudzi mi się instagram, bardziej zainteresuje się pinterestem. Nie napisałaś jakie są twoje efekty działań na tym portalu?

  33. Świetne rady Beata! Ja dopiero raczkuje ale zdążyłam zauważyć ze blogowanie to przede wszystkim kontakt z ludźmi, interakcje, komentarze i wzajemność- prawie jak w życiu ;).

  34. Bardzo ciekawy wpis, muszę chyba popracować nad swoimi profilami, szczególnie pinterest 🙂

  35. Jakimś cudem nie popełniłam żadnego z powyższych błędów, a mam doświadczenie niemal zerowe w blogowaniu. Dobrze, że ktoś czasem przypomina oczywistości 🙂

  36. Jak zawsze wartościowy kontent!

  37. Dziękuje za cenne rady, ja dopiero zaczynam swoją drogę… Wiem, że trzeba poczekać na efekty, czasem fb u mnie “śpi” ale moja świadomość fotograficzna ciągle rośnie i nie potrafię wrzucić zdjęcia – “chłamu” (moim zdaniem) tylko po to, żeby było. Staram się komentować u innych, nie tylko na zasadzie “fajne zdjęcia”, ale jakieś bardzie rozbudowane zdanie które świadczy o moim zaangażowaniu i poświęceniu czasu dla danej osoby. Mam nadzieję, że kiedyś to się zwróci. Mam do Ciebie, droga Beato, jaszcze inne pytanie jako blog fotograficzno – podróżniczy gdzie mam szukać potencjalnych odbiorców? Uczestniczę mocno w grupach wsparcia dla blogerów, ale prawda jest taka, że bloger modowy czy zajmujący się urodą i kosmetologią raczej nie będzie się interesował – jak zrobić dobre zdjęcie o wschodzie słońca, czy co odwiedzić na rubieżach Albanii 😀

  38. Znowu dałaś do myślenia 🙂 Pinterest u mnie kuleje, ale powinnam to zmienić. No i Twitter, którego jakoś kompletnie nie czuję…hmmm…sporo pracy przede mną.
    Dziękuję 🙂

  39. Dzięki za ten wpis! 🙂 Ja używam wielu # na instagramie, ale zawsze powiązanych ze zdjęciem, bez żadnego l4l etc. Zauważyłam, że sporo osób szuka po hasztagach. Skąd pochodzi cytat Hyatt’a? Bardzo lubię cytaty w Twoich tekstach.

  40. Aleksandra Kasprzyk says:

    Świetne i pożyteczne rady. 🙂 Ja na początku zostawiałam wszędzie mój link do bloga, ale uznałam to za narzucenie się. Teraz robię to sporadycznie. Wystarczy, że zostawię link na FB, Twitterze, czasami na Instagramie, zainteresowany trafi. Sama nie lubię zbyt wielu hasztagów tego typu: #followme #pleasefollowme #f4f #followback albo “ohasztagowania” wszystkiego, np. #w #drodze #na #spotkanie… Ojejku. Spamerów też nie lubię… Na wszystko trzeba mieć pomysł, pokazywać swój własny styl, ale jednocześnie z umiarem. Pozdrawiam. 🙂

  41. Hej Beata, Twoje posty o Pinterest dały mi wiele i sama zaczynam tam działać. Chcialabym jednak zapytać, jak znaleźć te publiczne tablice i kogo poprosić o dostęp do tych tablic? Dziękuję, Kasia

    1. Kogo poprosić o dostęp – w sensie czy gdzieś jest oznaczony jakoś administrator?

  42. Cenne rady, będę się ich trzymać:) Dzięki Tobie zaczynam poznawać Pinteresta, zaciekawiłaś mnie, choć jak na razie jest dla mnie czarną magią, ale małymi kroczkami do przodu:)

  43. Tak coraz więcej czytam na tej Twojej – super stronce i stwierdzam, że blogowanie wcale nie jest takie łatwe jak mi się wydawało 🙂 Dzięki za cenne rady, na pewno z nich skorzystam 😉

  44. ja praktycznie w ogóle nie używam hashtagów na instagramie, i denerwuje mnie gdy widzę całą listę hastagów pod postami znajomych, ale jak to mówią czego nie robi się dla sławy 😉

  45. Krótko mówiąc: “Bez pracy nie ma kołaczy”. Dzięki za utwierdzenie mnie w przekonaniu, że działania które staram się podejmować z czasem powinny przynieść efekty 🙂 Bardzo dobre rady!

  46. Katarzyna Wojtyńska-Stahl says:

    Beatko, zastanawiam się jak Ty, przy czwórce dzieci, dajesz radę to wszystko ogarnąć?
    I ta wiedza, którą w przyswajalny sposób przekazujesz blogerom… Dzięki wielkie i serdeczności 🙂

  47. Punkt nr 5. Jak kocham kiedy ktoś zalajkuje u mnie i wspomni że ma strone tak kiedy ktoś lajkuje i potem mam 507653 wiadomości NO WEŹ ZALAJKUJ to mnie szlag trafia. Często mam zaplanowane posty na FB (nie używam twitter) i często nie sięgam po telefon w trakcie dnia a potem czytam wiadomości z błaganiem o polajkowanie. Irytuje mnie bo ja nigdy nie stosowałam tej tej strategii.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *