OPOWIADANIA, VADEMECUM BLOGERA

Blogerka (1). Historia wakacyjnej miłości.

opowiadanie miłosne blogerka

opowiadanie miłosne blogerka

Alpy przywitały ją ciepłym lipcowym słońcem. Wysiadła z autobusu. Małe miasteczko malowniczo położone w niewielkiej dolinie, otoczonej pokrytymi wiecznym śniegiem szczytami gór. Wkoło pachniała lawenda. Wiatr delikatnie rozwiewał jej włosy. Nabrała głęboko powietrza w płuca. Od pierwszej chwili oczarowało ją to miejsce. Zdziwiła się, że jeszcze tak spontanicznie potrafi cieszyć się życiem.

Autobus odjechał. Została sama na pustej stacyjce. Po drugiej stronie ulicy znajdowała się mała kafejka. W niej noszlancko oparty o framugę drzwi, stał młody mężczyzna. Wpatrywał się w roztaczającą się ponad miasteczkiem panoramę gór. Skierowała się w jego stronę.

Mężczyzna łagodnie uśmiechnął się i uprzejmie spytał, czy może w czymś pomóc. Odpowiedziała, że musi dostać się na górę. Przyjechała na wakacje, do pracy w dużym kompleksie hotelarskim. Zaproponował, że ją podwiedzie. Przy okazji miał tam coś do załatwienia. Z wdzięcznością przyjęła jego propozycję.

Teraz miała okazję przyjrzeć mu się bliżej. Wyglądał na jakieś trzydzieści kilka lat. Miał krótkie blond włosy starannie zaczesane do tyłu. Emanował od niego spokój i pewność siebie, które dobrze współgrały z tym miejscem. Przypominał jej Sebastiana Monroe z Revolution. Jechali samochodem, a ona nie potrafiła oderwać od niego wzroku. Jakaś tajemnicza siła przyciągała ją w jego stronę.

– Skąd ten uroczy akcent – spytał, aby podrzymać rozmowę.

– Słowianka? Zamyślił się.

Miał na imię Tom. Kilka lat temu przejął upadający bar w rodzinnym miasteczku. Gdy był dzieckiem, prowadziła go jego mama. Wychował się w tym miejscu. Tu skupiało się życie towarzyskie całej okolicy. Do dziś bar nosił jej imię “Café Maria”.

Mama włoska tancerka trafiła tutaj pewnego letniego dnia i została już na zawsze. Bez pamięci zakochała się w z pozoru oschłym pasterzu z Alp. Dla niego zrezygnowała z dotychczasowego życia. Zakopała się na prowincji. Z czasem ich namiętność osłabła. Bar (podobnie jak miasteczko) podupadł. Aż w końcu przejął go ktoś inny. Wkoło zaszły potężne zmiany. Świat się zmienił. Wyrosły wielkie kompleksy turystyczne (jak ten, do którego jechała). Zdominowały sezon turystyczny i okolicę.

Pożegnali się serdecznie. Jakby znali się od lat. Gdzieś w głębi serca miała nadzieję, że jeszcze kiedyś go zobaczy.

Girls like bad boys.

Tymczasem wciągnął ją wir nowego życia. Nowi znajomi, praca i góry. Próbowała podpytywać o Toma. Wszyscy go tu znali. Doceniali zaangażowanie i serce, jakie wkładał w prowadzenie kafejki. Ale wyraźnie nie miał tu zbyt wielu przyjaciół. Niespokojny duch (chyba odziedziczył go po matce), wiele lat tułał się po świecie. Wojsko, podejrzane towarzystwo. Sporo czasu spędził na Lazurowym Wybrzeżu, gdzie najmował się jako wykidajło w okolicznych barach.

Aż w końcu upomniały się o niego góry. Zew gór (pewnie miał go po ojcu) wziął w nim górę. Potrząsnął, zmusił do powrotu.

Tom nie miał łatwego charakteru. Zrażał do siebie ludzi. Wiele wymagał od siebie i od innych. Nigdy nie potrafił długo zatrzymać u siebie pracownika. Bar prowadził głównie z siostrą.

Niektórzy straszyli, że straszny z niego uwodziciel. Po matce odziedziczył miłość do tańca towarzyskiego. A tancerz przecież potrzebuje partnerki.

Sobotnie wieczorki taneczne w Café Maria były wydarzeniem, którym żyło całe miasteczko. Tom zręcznie potrzymywał legendę tego miejsca. Rozbudzał wspomnienia romantycznej miłości włoskiej tancerki i szorstkiego w obyciu pasterza. Umiał tańczyć i robił to z pasją. Przy okazji złamał niejedno serce. Chyba nigdy nie myślał o tym, by się ustatkować.

Odniosła wrażenie, że w tym spokojnym miasteczku straszono nim wszystkie dorastające panienki. Już od kołyski.

Dlaczego kobiety lubią “złych chłopców”? Może dlatego, że mają w sobie coś z misjonarki. Chcą pomagać i nawracać. Uśmiechnęła się w duchu. Przecież sama nie mogła zapomnieć błękitnych oczu Toma.

Ale czy człowiek, który tak bardzo kocha góry może być dogłębnie zły?

Saturday night fever.

Kolejna sobota. Wszyscy znajomi z gór jechali do Café Maria na sobotnią potańcówkę. Kafejka nie domykała się w szwach. Jaki kontrast z pierwszym razem, kiedy odwiedziła to miejsce. Wzrokiem szukała Toma. Bała się (po tym wszystkim, co o nim usłyszała), że zobaczy go w towarzystwie jakiejś zionącej seksem blondynki (w niedwuznacznej sytuacji) i czar pryśnie. Ale nie.

Sumiennie wypełniał obowiązki gospodarza wieczoru. Zagadywał gości. Z każdym starał się wymienić kilka słów. Serce zabiło jej szybciej. Oto Tom stał przed nią. Poznał ją. Uśmiechnął się do niej. Jak pierwszego dnia. Pocałował w policzek. To zawsze chwytało ją za serce u Francuzów. 

Nagle stała się rzecz dziwna. Tom zdecydowanym ruchem pociągnął ją za sobą na parkiet. Rumba najseksowniejszy taniec miłości. Tom rzeczywiście potrafił wyczuć i poprowadzić partnerkę. Z ufnością zatopiła się w jego ramionach. Przecież też kochała taniec (i pewnie powiedziała mu o tym przy pierwszym spotkaniu). Wkoło robiło się coraz luźniej. Ludzie rozstępowali się, by zrobić im miejsce i przy okazji popatrzeć na nich. Wtedy ktoś delikatnie poklepał Toma po ramieniu. Potrzebowano go w kuchni. Przeprosił. Podziękował za taniec. Nie zobaczyła go już więcej tego wieczora.

CDN

A póki co pozdrawiam serdecznie. Trochę inny wpis. Pod moją nieobecność. Nie ma mnie na blogu, jestem w Pirenejach. Nie wiem czy zakocham się w nich bez pamięci, podobnie jak w Alpach. Mam taką nadzieję. Ale Alpy to dla mnie najpiękniejsze miejsce pod słońcem. Lubię do niego wracać … myślami.

Jeżeli chcecie poczuć ten klimat, zajrzycie do Agnieszki z bloga Ciekawaosta. Agnieszka mieszka co prawda i pisze o tej drugiej, włoskiej stronie Alp. Ale przyroda nie uznaje granic, które wyznaczyli  jej ludzie.

Pozdrawiam serdecznie

Beata

W kolejnych odcinkach:

Blogerka Historia Wakacyjnej Miłości 2

Blogerka Historia Wakacyjnej Miłości 3

Zapisz się na newsletter i pobierz darmowy ebook: TWOJA MARKA NA INSTAGRAMIE

O AUTORZE

Jestem blogerką, emigrantką, poczwórną mamą. Kobietą, która nie jednego w życiu doświadczyła, z niejednego pieca jadła chleb.

Od prawie 20 lat mieszkam na emigracji we Francji, w Paryżu.

Uważam, że emigracja to dobra szkoła życia i wymagająca, choć bardzo skuteczna lekcja pokory. Ale też wewnętrznej siły i zdrowego dystansu do samego siebie i momentami wystawiającej nas na próby codzienności.

Jestem tu po to, by pomóc Ci lepiej pisać, skuteczniej docierać do czytelnika, wywołać większe zaangażowanie w social mediach. Czasami rozśmieszę lub zmotywuję.

Ale równolegle do Vademecum Blogera jestem autorem kilku niezależnych miejsc w sieci.

Ponieważ wiele osób pyta się mnie, jak mimo 4 ciąży i 40 - stki na karku udało mi się zachować linię nastolatki, uruchomiłam kanał na YouTube o zdrowym gotowaniu - bezglutenowo - bezmlecznie.

Znajdziesz mnie również na blogu BeataRed.com i powiązanym z nim Instagramie, gdzie piszę bardziej osobiście o Paryżu i mojej pasji, jaką jest nauka języka francuskiego.

A jeżeli interesują Cię praktyczne porady o tym, jak budować swoją obecność w sieci zapraszam na mój kanał na You Tube z blogowymi tutorialami.

(6) Komentarzy

  1. Justyna Rolka says:

    Odpoczywaj błogo i wracaj do Nas zdrowa i naładowana energią;)

    1. Dziekuje Justyno i pozdrawiam serdecznie beata

    2. Noo takie historie to ja lubię, odpoczywaj proszę należy Ci się,

  2. Jakoś tak tytuł nie bardzo mi pasuję do początku opowieści 😉
    przynajmniej póki co 😉 ale trzymam kciuki i pozdrawiam 🙂

    1. Julia dziekuje bardzo. Blog bedzie w dalszej czesci i bedzie nawet bardzo wazny, Nie chcialam wrzucac wszystkiego jednym ciagiem, bo bylo by za dlugo jak na jeden post a chciałam spiac tytulem niczym klamra.Pozdrawiam serdecznie beata

  3. Lubię takie historie, a przepraszam, że spytam, to wymyślona, czy z życia wzięta? Lecę od razu drugą część czytać:).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *